czwartek, 23 lutego 2012

nowy początek, nowe dźwięki?

    Weszła do sali operacyjnej. Wskazano jej stół, na którym miała leżeć przez najbliższe kilka godzin. Obok stała najważniejsza w życiu osoba. Osoba, która kilkanaście lat temu nosiła ją przez dziewięć miesięcy pod sercem i która z wielką determinacją walczyła o jej życie. Która na przeciw lekarzom, którzy jak mantrę powtarzali mantrę "czekać i obserwować" wzięła sprawy w Swoje ręce i mimo trudności walczyła o lepszą szansę dla niej.
   Anestezjolog nałożył jej maskę i kazał oddychać. "Jak mam oddychać, kiedy mam wrażenie, że się duszę?" pomyślała dziewczyna. Ale zaufała lekarzowi. Klatka piersiowa unosiła się i opadała. Pielęgniarka wbiła w jej dłoń igłę, poczuła ostry ból i jej palce opuściły palce Mamy. Ubezwłasnowolniona ręka poleciała w dół. Narkoza zadziałała.
   Po trzech godzinach, kiedy się obudziła, Ona stała obok niej. "Już po wszystkim" przeczytała z Jej ust. Dziewczyna podniosła rękę, na której miała bransoletkę otoczoną serduszkami. Dostała od Rodziców. Poczyła przeraźliwy ból w skroniach, więc dostała tabletkę przeciwbólową. Nie wybudzona do końca z narkozy, oparta o Mamę opuściła salę operacyjną. 
  Właśnie dołączyła do świata zaimplantowanych. Ku zdziwieniu najbliższych, bo całe życie się przed tym wzbraniała. Ku zdziwieniu sobie samej...